Turysta zwiedzający Indie od północy dopiero w Orchhy ma okazje zobaczyć archtekturę hinduską. Być może związane jest to z faktem, że aczkolwiek Orcha była związana sojuszem z Mogołami, to wpływy muzułmańskie nie były tam już tak silne. Miastu sprzyjało też szczęście, bo chociaż kilakrotnie było atakowane i zdobywane, nikt go nie zniszczył.
Nazwa miasta znaczy "bierz go". Legenda mówi, że kiedy założyciel miasta w to miejsce postanowił przenieśc stolicę, zapytał swojego rodzinnego kapłana, jaką nazwę nadać nowej siedzibie. Bramin odpowiedział: "taką, jakie będą pierwsze słowa, które wypowiesz następnego dnia". Nazajutrz zaś władca wybrał się na polowanie z psem, zobaczył jelenia, więc krzyknął do psa "ur cza".
Niegdyś Orchha była siedzibą dynastii Bundela. Początki dynastii sięgają XIw. i radżpudzkiego księcia, który poświęcił się na ofiarę dla bogini gór Vrindavasini. Ta jednak powstrzymała go i nazwała go "Bundela" (ten, który ofiarował krew). Dynastia rządziła terytorium pomiedzy rzekami Yamuną i Narmadą. Orchhę założył w 1531r. Rudra Pratap Singh (1501-1531), który stał się pierwszym maharadża Orchha. Miejsce wybrano prawdopodobnie ze względu na jego walory obronne - wyspa na rzece, wszystko otoczone gęstą dżunglą. Po przejściowym osłabieniu gwiazda Bundelów ponownie rozbłysła za rządów Bir Sing Deo (1605-1627), który był przyjacielem cesarza Jahangira. Potem było już gorzej. W 1812r. władcy Orchhy zawarli pierwszy układ z Brytyjczykami. Orchha była państwem w ramach Indii Brytyjskich, jego władca nosił tytuł maharadży i przysługiwał mu salut z 17 dział - bardzo wysoko, tak jak maharadżom Jaipuru. Co ciekawe, maharadżowie nie mieli w tytule Orchhy, ale w "The Imperial Gazetter of India" używano terminu "Orchha State". W 1956r. Orchhę włączono do stanu Madhya Pradesh.
Orchha jest bardzo uroczym miasteczkiem, przede wszystkim małym - 8,5tys. mieszkańców, a to w Indiach prawie wioska, ze specyficzną atmosferą, trudną do określenia, coś jakby "pomieszanie czasów". Zachowało się tu mnóstwo dość starych budowli, dziś zaadoptowanych do wspołczesnych potrzeb. Handel odbywa sie na bazarze i w tradycyjnych indyjskich sklepikach, ale bez natłoku, bez tłumu agresywnych przekupniów i "ataku" na turystę ze wszystkich stron. Ponadto wokół Orchhy rozciągają się dżungla i pola, bez wielkiego więc wysiłku można iść na spacer w interior (słabo zagospodarowane i trudno dostępne wnętrze lądu) i zobaczyć tradycyjną indyjską wieś. Niestety, mieszkańcy z brzegów Betwy uczynili sobie publiczny szalet, skutecznie dewastując ten malowniczy teren.
Stosunkowo dobrze zachowane pałace i świątynie, nie będące wprawdzie zabytkami, ale "trzymające klimat" leżą bardzo blisko siebie, przemieszczac się pomiędzy nimi można spacerem.
Są trzy główne świątynie: Chaturbhuj, niejako dominująca nad miasteczkiem, Ram Raja i Laksmi-Narajan oraz trzy pałace: Jahangiri Mahal, Shish Mahal i Raj Mahal. Pałace tworzą zwarty kompleks, choć różny jest ich stan zachowania i są w różnym stopniu interesujące.
Bezwzględnie najciekawszy, o niemalże bajkowej architekturze, jest Jahangiri Mahal. Według tradycji maharadża Bir Sing Deo zbudował go w 1626r. dla cesarza Jahangira. Budowa trwała ponad 20 lat, a cesarz mieszkał w nim jedną noc. Potem pałac porzucono. Biorąc pod uwagę zmiennośc sytuacji na dworze w Agrze czy Delhi, raczej wątpliwą inwestycją byłoby inwestowanie w coś na 20 lat, w tym czasie cesarz mógł wielokrotnie stracić życie, podanie można więc potraktować jako ciekawostkę.
Drugi pałac to Raj Mahal z 1560r. Architektonicznie jest znacznie mniej ciekawy od pałacu Jahangira, ale zachowały się w nim bardzo interesujące freski z indyjskiej mitologii.
Ze świątyniami, szczególnie ze świątynią Ram Raja, wiąże się ciekawe podanie.
Podobno żona jednego z władców Orchhy udała się z pielgrzymką do Adyoha, gdzie urodził się i panował bóg Rama. Kiedy się modliła, ukazał jej się Rama jako dziecko. Księżniczka chciała go zabrać do Orchhy, ale Rama wysunął trzy życzenia. Po pierwsze: księżniczka będzie go cały czas niosła - to dało się zrobić. Po drugie: pierwsze miejce jego spoczynku będzie jego świątynią. Kiedy przybyli do Orchhy, swiątynia Chaturbhuj nie była jeszcze gotowa, więc Ramę umieszczono w pałacu. Kiedy świątynię ukończono, Rama przypomniał swoje drugie życzenie. Pałac zamieniono więc na świątynię, a Chaturbhuj poświęcono Wisznu. Ciekawe, że swiątynia ta wygląda nieco jak chrześcijański kościół. Ponoć przy jej budowie (1.poł. XVIIw.) pracował jakiś Włoch, prawdopodobnie architekt. Można do niej wejść w butach, a jedynie należy je zdjąć przed kapliczką. Ze świątyni można robić znakomite fotografie całego miasta.
Kolejną, niezwykle ciekawą rzeczą w Orchhy są "chhatris" (cenotafy). Cenotaf (kenotaf, kenotafium) to symboliczny grobowiec, wznoszony w starożytnym Egipcie, Grecji i Rzymie, a w epoce nowożytnej w Indiach. Cenotafy indyjskie upamiętniały najczęściej przedstawicieli arystokracji. Tworzono również cenotafy dla par małżeńskich, gdy żona zdecydowała się na śmierć w ceremonii "sati". Przyjmowały formę grupy kolumn usytuowanych na planie kwadratu lub koła, zwieńczonych dachem lub kopułą. W centrum takiego symbolicznego grobowca ustawiano kolumnę, płytę kwadratową lub lingam.
Władcy Orchhy byli Hindusami, więc ich ciała kremowano, a dla ich upamiętnienia budowano właśnie cenotafy. Najokazalsze zbudowano nad rzeką. Do niektórych można wchodzić. Licznie gnieżdżą się w nich sępy, które praktycznie całkowicie wyginęły w Indiach. Przypuszcza się, że miało to związek z chemizacją rolnictwa. Ponieważ w Orchhy jest dużo lasów, więc sępy miały pod dostatkiem "dzikiej" padliny i przetrwały.
Miejsca, gdzie żony władców dokonywały "sati", odnaleźć można nad Betwą.
Sati (rodzaj żeński od sanskryckiego przymiotnika "sat" oznaczającego idealny, czysty, prawdziwy; używa się również terminu "suttee") to zwyczaj, rytuał, ceremonia czy też praktyka pogrzebowa, obecna wśród pewnych społeczności w Indiach, polegająca na samospaleniu wdowy wraz ze zwłokami męża na jego stosie pogrzebowym. Zwyczaj ten był zakazywany kilka razy, ostatni zakaz miał miejsce w 1829r. jeszcze za czasów kolonii brytyjskiej. Nazwa pochodzi od bogini Sati, żony boga Śiwy, znanej również jako Dakszajani, która jako pierwsza dokonała samospalenia, ponieważ nie mogła znieść upokorzenia, jakiego zaznał jej mąż ze strony jej ojca Dakszy. Termin ten może być też również używany do określenia wdowy i oznaczać kobietę cnotliwą (pisany jest wtedy wielką literą). Sati pojawia się zarówno w pismach sanskryckich, jak i napisanych w hindi, gdzie słowo to oznacza to samo co "dobra żona".