Republika Federalna Niemiec
(niem. Bundesrepublik Deutschland)
- Stolica: Berlin
- Język urzędowy: niemiecki
- Hymn: Das Deutschlandlied (Pieśń Niemiec, tylko trzecia zwrotka, od 1922r.)
(Źródło: pl.wikipedia.org)
Prostokąt o proporcjach 3:5, podzielony na trzy równe poziome pasy: czarny, czerwony i złoty.
Czarny orzeł z czerwonym dziobem i szponami tegoż koloru, na złotej tarczy. Skrzydła orła uniesione są do wysokości głowy, jednocześnie mając skierowane w dół lotki.
Berlin
09-10.08.2008
Wycieczka do Berlina zasadniczo miała charakter towarzyski. Z tego wyjazdu najbardziej utkwiły mi w pamięci dwie rzeczy.
Pierwsza - to przekraczanie granicy państwa. Jechaliśmy samochodem, ja po raz pierwszy wyjeżdżałam poza granice Polski. Gdyby nie informacja kierowcy, że właśnie wjechaliśmy na terytorium Niemiec, nawet nie zauważyłabym tego. Byłam trochę rozczarowana, zapomniałam, że w UE "nie ma granic" i żaden celnik nie sprawdzi mi dokumentów ani bagażu.
Druga - to hotel. Mój towarzysz podróży, mieszkający na stałe w zachodniej części Niemiec, przepraszał mnie wręcz za nienajlepsze warunki (Widzisz, to jednak Niemcy wschodnie są...), a ja byłam prawie oczarowana. Może nie pokojem, bo faktycznie był standardowy, bez "bajerów", ale śniadanie "wgniotło mnie w krzesło": "szwedzki stół" z tyloma potrawami i napojami, łącznie z szampanem, że nie wiedziałam, na czym zatrzymać wzrok, a tym bardziej co zjeść. Później bywałam w hotelach, gdzie było podobnie, a nawet bardziej wystrzałowo, ale wtedy po raz pierwszy spotkałam się z taką różnorodnością i obfitością w hotelowej restauracji.
Pamiętam też oczywiście długi spacer po mieście, a częściowo przejażdżkę specjalnym autobusem obwożącym turystów, podczas gdy w tle przewodnik opowiadał o mijanych miejscach, budowlach, pomnikach itp. Przeczytałam, że Berlin, w porównaniu z innymi europejskimi stolicami, ma dużo zabytków - sporo z nich widziałam na własne oczy.
Pamiętam kolację zjedzoną około godziny 1-szej w nocy w restauracji na świeżym powietrzu, w mieście nadal pełnym ludzi, gwarnym i pięknie oświetlonym. Pamiętam wieczorną wizytę w Centrum Sony i wpatrywanie się w zmieniającą kolory kopułę.
Podczas wyjazdu miałam pożyczony aparat, więc zdjęć dużo nie ma. Nie lubię za bardzo korzystać z nie swojego sprzętu, pierwszego dnia nie umiałam go uruchomić :) Kilka jednak jest na pamiątkę...
Drezno
19.08.2015
Wizyta w Dreźnie była jednodniowa w czasie dłuższej wycieczki po południowo - zachodniej Polsce. Głównym celem było zwiedzenie zespołu pałacowego Zwinger oraz spacer po mieście, który nie był zbyt udany, ponieważ padał deszcz, a zakupami nie byłam zainteresowana. Ja osobiście narzekałam na zbyt krótki limit czasu na zwiedzenie, bo w samej Galerii Obrazów Starych Mistrzów mogłabym spędzić cały dzień, a trzeba było oglądać "szybko", bo czas zbiórki zbliżał się nieubłaganie...
Część zdjęć pochodzi od zaprzyjaźnionego Małżeństwa.
Berlin - Poczdam
24-27.06.2022
Wycieczka odbyła się w niewielkim gronie i była bardzo udana, choć upały wykańczały wszystkich, a mnie wybitnie... Na nogach miałam sandały, wprawdzie bardzo wygodne, ale temperatura i liczba przebytych kilometrów zdewastowały mi stopy straszliwie...
Wycieczkę organizowało toruńskie Biuro Podróży "Ivanti". Podróż była wręcz luksusowa, ponieważ kilkanaście osób jechało 35-osobowym autokarem, w związku z tym prawie każdy mógł zająć podwójne miejsce.
Niektóre zdjęcia pochodzą od Koleżeństwa, kilka z Internetu (w opisie podane jest źródło).
Do Berlina dojechaliśmy około godz. 21-szej. Hotel Good Morning + Berlin City East okazał się może nie najgorszy, ale... wystrojem pokojów przywołał wspomnienia z czasów słusznie minionych :)
Od pilotki naszej wycieczki dowiedzieliśmy się, że w Berlinie wprowadzono miesięczny bilet na koleje i autobusy za 9€, co było o tyle atrakcyjną ofertą, że jednorazowy przejazd to koszt 3€. Nie wiedzieliśmy, ile razy będziemy poruszać się metrem, ale już po fakcie okazało się, że opłaciło się kupić bilety :)
Po szybkim odświeżeniu się od razu ruszyliśmy na Alexanderplatz. Podczas spaceru obejrzeliśmy m.in. Berlińską Wieżę Telewizyjną (kolejka do wejścia - "kilometrowa"), zegar "Urania", Czerwony Ratusz.
Oczywiście było też zimne piwko oraz mnóstwo śmiechu, szczególnie w drodze powrotnej, kiedy na stacji metra nastąpiła lekka konsternacja w kwestii podjeżdżającego pociągu, co skutkowało tym, że większość wsiadła w ostatniej chwili, a kilka osób zostało na peronie, w tym ja... Sytuacja była tylko o tyle nieciekawa - bo przecież nie tragiczna, za kilka minut miał jechać następny pociąg - że w razie jakichkolwiek perypetii żadna z nas nie znała języka, a jedna z nas miała w torebce bilet Małżonka, który odjechał w siną dal.... Próbowałam dodzwonić się do Koleżanki, żeby zaczekali na nas na docelowej stacji (było już po północy), ale nie odbierała. W końcu zadzwonił wspomniany Mąż i okazało się, że wysiedli już na następnej, a czekając na nas zaśmiewali się do łez... Kiedy podjechał pociąg, wsiadłyśmy, a reszta grupy rzeczywiście dołączyła do nas na kolejnym przystanku. Śmiechu było co niemiara :)
Drugi i trzeci dzień spędziliśmy na zwiedzaniu Berlina. Naszym przewodnikiem był Pan Marek Malinowski, który bardzo ucieszył się, że może nas oprowadzać dwa dni po mieście (zazwyczaj wycieczki zatrzymują się na jeden dzień). Pokazał nam nie tylko znane zabytki i opowiedział historię Berlina, ale też w swoich opowieściach, zabawnych i pełnych ciekawostek, starał się przekazać sekrety i duszę miasta, jego wielokulturowość oraz mentalność i życie typowego mieszkańca.