Małgorzata Kowalewska
  alhenag63@gmail.com
banner
  • 27.01-12.02.2017

27.01.2017 (piątek)

Wyjechaliśmy z domu kilka minut po 21-szej - sporo szybciej w razie jakichkolwiek trudności. Po drodze zatrzymaliśmy się na posiłek w McDonald's.

28-29.01.2017 (sobota/niedziela)

Na parking dojechaliśmy ok. 1-szej w nocy. Tam zaparkowaliśmy auto, zostawiając w nim zimowe kurtki i obuwie, a Pan Parkingowy odwiózł nas na lotnisko. Byliśmy o wiele za wcześnie, więc podrzemaliśmy, pospacerowaliśmy, zjedliśmy co nieco.

Odprawa rozpoczęła się około 4:30. Okazało się, że dzięki uprzejmości Pani odprawiającej nas podczas pierwszego lotu do Kijowa będziemy siedzieć "w kupie", ale już podczas kolejnego - z Kijowa do Colombo - będziemy "rozrzuceni" po całym samolocie. Dowiedzieliśmy się, że można było dokonać odprawy samodzielnie, przez internet (nauczka na przyszłość!) i wybrać sobie miejsca. Obiecaliśmy sobie, że zrobimy to przy locie powrotnym, co jednak znacznie później nam się nie udało, ponieważ nie na wszystkie loty można to zrobić, a raczej chyba nie na wszystkich lotniskach.

Przy kontroli bezpieczeństwa skonfiskowano mi krem do rąk, bo miałam za dużą tubkę... :(

Odlot do Kijowa nastąpił punktualnie. Tym razem podczas startu bardzo bolały mnie uszy - Szymon też to odczuł, a w samolocie było bardzo zimno, co odczuliśmy wszyscy. Nie serowano posiłku, ale oferowano jedzenie i napoje, które można było kupić - ceny kosmiczne!

Lotnisko w Kijowie nie zrobiło na nas wielkiego wrażenia. Pospacerowaliśmy i zjedliśmy solidne śniadanie. Pani przy stanowisku transferowym powiedziała, że nic nie może zrobić w kwestii numerów miejsc w samolocie - ja miałam miejsce w rzędzie 22, Mateusz - w 19, Szymon w 14, a Patrycja w ogóle była w innym przedziale - w 33 rzędzie. Na szczęście Mateuszowi udało się namówić swojego "sąsiada" na zamianę miejsc, tak więc Patrycja usiadła obok Niego.

Te komunikaty wyświetlały się tuż przed wylotem z Kijowa...

Te komunikaty wyświetlały się tuż przed wylotem z Kijowa...

Wylot nastąpił z prawie godzinnym opóźnieniem, co mnie bardzo zmartwiło, ale z kolei byłam miło zaskoczona reakcją swojego organizmu na start. Poczułam tylko lekki ucisk w uszach podczas nabierania wysokości, tak samo było przy lądowaniu po ponad ośmiu godzinach. Większą część lotu przespałam. Podano dwa posiłki, przyznać trzeba, że smaczne, zdecydowanie europejskie. Po drugim posiłku już nie zasnęłam i bardzo mi się dłużyły ostatnie dwie godziny lotu.