12.08.2023
Patysia pojechała z Przyjaciółmi na koncert, a mnie Mateusz zabrał na wycieczkę.
Thorn
Najpierw pojechaliśmy do Thorn (Holandia), niewielkiego miasteczka, którego historia sięga 2.poł. Xw., kiedy powstało tam opactwo. Później, jako siedziba biskupa, okolice Thorn stały się samodzielnym księstwem wchodzącym w skład Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Pod koniec XVIIIw., po zdobyciu miejscowości przez Francuzów, księstwo Thorn zostało zlikwidowane. Podczas najazdu zburzono większość zabudowań klasztoru, zamieszkujące go szlachcianki uciekły z miasta, a duża liczba okolicznych mieszkańców przeniosła się do wioski. Francuzi nałożyli na nich podatki w oparciu o wielkość okien w murowanych domach, jednak miejscowi byli biedni i nie mieli z czego płacić. Aby zmniejszyć kwotę podatku, mieszkańcy zamurowali okna i pomalowali budynki na biało, ukrywając w ten sposób cegły. Obecnie miejscowość nazywana jest "Białym Miasteczku" (hol. Het Witte Stadje), a tradycja malowania domów na biało znana jest w całej Holandii.
W herbie miasteczka występuje polski akcent. W przeszłości, dowiedziawszy się o istnieniu polskiego miasta o podobnej nazwie - Toruń (niem. Thorn), władze Thorn zdecydowały o zaczerpnięciu motywów z jego herbu, przez co obecnie herby Thorn i Torunia wykazują pewne podobieństwo.
Zjedliśmy fantastyczne omlety w knajpce "Pannekoekenbakker". Póżniej spacerowaliśmy po niezwykle uroczym miasteczku, zachwycając się pięknymi, zadbanymi domkami i podwórkami. W międzyczasie zatrzymaliśmy się na kawę, herbatę i ciacho w kawiarni "Grand-Café 't Stift". Mateusz otrzymał sześć słoiczków z różnymi gatunkami herbaty - po raz pierwszy spotkałam się z możliwością wyboru herbaty przez klienta bezpośrednio przy stoliku.
Eisden
Następnie pojechaliśmy do miejscowości Eisden (Belgia), gdzie nad kanałem Zuid-Willemsvaart wisi most, w którego projektowaniu od początku do końca Mateusz uczestniczył. On bardzo chciał zrobić zdjęcia, żeby mieć pełną dokumentację (dla siebie), a ja chętnie obejrzałam :)
Hasselt
Popołudnie i wieczór spędziliśmy w Hasselt (Belgia), gdzie po niedługim spacerze relaksowaliśmy się w ogródku restauracji "Pax". Pojedliśmy i napiliśmy się oraz nagadaliśmy za wszystkie czasy. Upał był wielki, więc duszkiem "wytrąbiłam" zimny Aperol Spritz i zaraz zamówiłam drugi, wzbudzając jakby lekkie zdziwienie kelnera. Dość szybkie spożycie dwóch aperitifów nieco wpłynęło na moją koordynację werbalną, a przynajmniej tak stwierdził Mateusz :) Przed wyjazdem poszliśmy jeszcze obejrzeć marinę.